Większość filmów z motywem kradzieży tożsamości, o których pisaliśmy do tej pory w cyklu recenzji, miała raczej proste i łatwe do zapamiętania tytuły. Dzisiaj jednak będziemy pisać o jednym, w którym nie tylko jego nazwa sprawia, że można chwycić się za głowę. Vadelmavenepakolainen to oryginalny tytuł, po naszemu to Emigrant z żelkowej malinowej łódki. Radzimy zapiąć pasy, bo będzie mocno kołysać (czy na statkach są pasy bezpieczeństwa?).

To dzieło, poza ekstrawaganckim tytułem, jest niezwykłe jak na standardy recenzji na tym blogu, w dużej mierze dlatego, że to komedia – przyjemna odskocznia od wcześniejszych filmów akcji i dramatów obyczajowych. Opowiada ona historię pewnego Fina, który czuł się Szwedem, a samą Szwecję widział jako istny raj na ziemi. Mikko, główny bohater, od dziecka cierpiał na tę „dysforię narodową” i pewnego dnia poznał szwedzkiego psychologa z tendencjami samobójczymi, Mikaela, co daje mu możliwość „przejęcia” jego tożsamości i życia.

Sama produkcja, tak jak Mikko, nie wie do końca czym chce być i, choć gra aktorska trzyma raczej dobry poziom, nie da się tego powiedzieć o scenariuszu, który zaczyna się w dosyć mroczny sposób, a przechodzi przez intrygującą komedię do średnio ciekawego rom-comu. Szkoda, że nie podjęto większych ryzyk, jeśli chodzi o rozwój akcji i obraną narrację. Film wygląda tak, jakby miał potencjał na to, by być czymś więcej, co widać w pierwszej jego części.

Produkcja, choć została stworzona przede wszystkim z myślą o skandynawskim widzu, nie jest trudna w odbiorze, a żarty w niej są raczej uniwersalne w swojej naturze. Niemniej, trudno nie mieć wrażenia, że brakuje pełnego zrozumienia dowcipów i wyśmiewanych stereotypów, chociaż można znać i zrozumieć niektóre z nich, jak np. milczących i ponurych Finów.

Co do kradzieży tożsamości w tym filmie, to przedstawiona sytuacja jest intrygująca, ponieważ, choć dochodzi do popełnienia przestępstwa, to jego ofiara wyraziła na nie zgodę. Sprawę komplikuje też przepis, który mówi, że:

”Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”.

Trudno byłoby ustalić, czy Szwedzki psycholog targnął się na swoje życie w związku ze spotkaniem Mikka, czy też postanowił zrobić to już wcześniej. W świetle naszego prawa, główny bohater byłby ścigany z urzędu, gdyby zawarcie między nimi znajomości w oczywisty sposób doprowadziło do śmierci Mikaela, natomiast gdyby takiego związku nie dało się wykazać, to tylko poszkodowani przez zachowanie protagonisty (w tym, paradoksalnie, osoba, która wyraziła na to zgodę), mieliby możliwość złożenia wniosku o ściganie przestępstwa. Nieco to zawiłe, ale interesujące.

Podsumowując, Emigrant z żelkowej malinowej łódki to niezwykła i całkiem niezła komedia. Przedstawia ona motyw kradzieży tożsamości z interesującego i wyjątkowego punktu widzenia. Niestety, film od pewnego momentu opiera się na oklepanych formułach i trudno czuć coś innego, niż niedosyt. Mimo wszystko – polecamy fanom kina skandynawskiego i komedii.