Po dłuższej przerwie, wracamy z recenzjami filmów, w których przewija się motyw kradzieży tożsamości. W dzisiejszym wpisie opowiemy o Miami Blues, szalenie dynamicznym i całkiem dobrym dziele z 1990 roku, na podstawie powieści o tym samym tytule. Uwaga, spojlery!

Junior, grany przez Aleca Baldwina, ma dosyć jasny obraz tego, jak ma wyglądać jego życie. Ma być pełne przemocy, zbrodni i pieniędzy. Po wyjściu z więzienia i przeprowadzeniu się do Miami napotyka Freda Frengera Juniora, którego zabija. Po popełnieniu tego straszliwego czynu Junior zabiera dokumenty ofiary i od tego dnia posługuje się danymi zmarłego. Wykorzystuje tę możliwość, by bez trudu popełniać przestępstwa natury finansowej, zaciągać kredyty itd. W jego życiu zjawiają się jednak pewna panna lekkich obyczajów i detektyw Moseley depczący mu po piętach.

Film jest bardzo dynamiczny przez większość czasu, końcówka wydaje się jednak nieco przytłumiona względem reszty. Stanowi on miks różnych gatunków, gdzie sensacja, akcja czy nawet elementy thrillera swobodnie mieszają się z komedią i, zaskakująco, niewymuszonym luzem. Czuć, że film, pomimo przeplatających się różnorodnych elementów, to sprawnie przedstawiony i jednolity twór. W jednej minucie można śmiać się na głos, by chwilę potem z przejęciem obserwować wydarzenia na ekranie. Nie ma się wrażenia, że coś zostało tam zrobione na siłę. Z pewnością pomogły w tym dobrej jakości materiał źródłowy i bardzo dobrze wykonana praca reżysera i scenarzysty.

Co do samego motywu kradzieży tożsamości, to choć stanowi on kluczową kwestię dla fabuły całego filmu, wydaje się on być, z moralnego punktu widzenia, szczególnie niski i okrutny, jako że Junior przejął dane i dokumenty człowieka, którego zabił.

Choć jest to tylko film, to mamy przeświadczenie, że tkwi w tym coś wyjątkowo podłego. Sam motyw wykorzystywania danych osobowych zmarłych ludzi był niejednokrotnie eksploatowany w kulturze, choćby w legendarnej powieści „Dzień Szakala”. Myślimy, że w przeszłości faktycznie tego typu działania mogły być skuteczne. Obecnie jednak przepływ informacji jest na tyle wydajny, że bardzo szybko mogłoby dojść do wykrycia nieprawidłowości, gdyby na przykład usiłowano wziąć kredyt na imię, nazwisko i PESEL kogoś zmarłego. Cyfryzacja i olbrzymie bazy danych, choć mogą wpływać na naszą prywatność, służą też do alarmowania o takich sytuacjach i w związku z tym myślimy, że skuteczność i śmiałość Juniora w Miami Blues to relikt przeszłości. Dzisiaj tego typu sytuacja (też ze względu na to, jak zmieniły się zabezpieczenia samych dokumentów) prawdopodobnie nie miałaby miejsca.

Choć nie sądzimy, by metody kradzieży tożsamości przedstawione w filmie dobrze się zestarzały i by dzisiaj możliwe byłoby tak szeroko zakrojone i zuchwałe działanie w skali, w jakiej robił to Junior, to śmiemy twierdzić, że Miami Blues stanowi ekscytującą i nieźle opowiedzianą historię – w sam raz do obejrzenia w nudne, zimowe popołudnie.

Jeśli ty lub ktoś z twojego otoczenia padł ofiarą kradzieży tożsamości — nie czekaj!

Tak szybko, jak to możliwe, zgłoś się do specjalisty: https://skradzionatozsamosc.pl