Witamy w kolejnej recenzji filmu z przewijającym się motywem kradzieży tożsamości. Po dziwnym, ale i przyjemnym seansie, którym dostarczył nam Emigrant z żelkowej malinowej łódki, sięgniemy po dzieło z 2004 roku z Angeliną Jolie w roli głównej. Ostrzegamy, że tym razem produkcja przysporzy więcej stresu, bo mówimy o thrillerze psychologicznym.

Złodziej Życia w reżyserii D.J. Caruso to jeden z tych filmów, który można obejrzeć i być pod wrażeniem niektórych z jego cech, jednocześnie będąc świadomym jego wad i problemów. Angelina Jolie, grająca agentkę FBI, ściga seryjnego, nieuchwytnego mordercę. Policja niechętnie prosi główną bohaterkę o pomoc w zatrzymaniu fali zabójstw, a ta, dzięki swoim umiejętnościom i intuicji wysnuwa hipotezę, że zbrodniarza trudno schwytać, bo podszywa się on pod swoje ofiary.

Można zastanawiać się dlaczego całkiem dobrze wykonane filmy, których oglądanie sprawia przyjemność zostają zapomniane. O ile powodów może być wiele, tak uważamy, że w wypadku Złodzieja Życia może chodzić o dwa bardzo istotne czynniki. Jak zauważyliśmy wcześniej, produkcja nie jest idealna. Gra aktorska w większości jest w porządku, ale raczej nie wznosi się ponad poprawność. Sama historia ma też na przykład zwroty akcji, które mimo tego, że zaskakują, nie są w gruncie rzeczy istotne dla całokształtu. Drugim powód to wyjątkowość dzieła – Złodziej Życia to kolejny film, w którym profesjonalna, ale jednak dosyć „krucha” główna bohaterka ściga przerażającego mordercę. Każdy z nas prawdopodobnie widział przynajmniej kilka takich produkcji i trudno się nie pozbyć wrażenia, że ta, którą omawiamy, polega w dużej mierze na utartych formułach. To nie jest cecha, która sprawia, że film jest dobry albo zły sam w sobie, jednak to przez nią można nazwać Złodzieja Życia zapomnianym dziełem – pokłosie Milczenia Owiec, ot co.

Gdy mówimy o kradzieży tożsamości w tej produkcji, to trzeba na nią spojrzeć z dwóch stron. Oczywiście, jest ona kluczowa, jeśli chodzi o samą fabułę, dzięki niej morderca potrafi skutecznie wymykać się wymiarowi sprawiedliwości. W tym aspekcie bardzo dobrze odgrywa swoją rolę i sprawia, że intryga, przynajmniej do pewnego stopnia, nie jest oczywista. Gdy jednak spojrzymy na nią z prawnego i praktycznego punktu widzenia, to uderza natychmiast fakt, że skala i jakość działań antagonisty byłyby po prostu niemożliwe do wykonania w prawdziwym świecie. Morderca po prostu podszywa się pod swoje ofiary zbyt skutecznie. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że kradzież tożsamości dla niego stanowi przede wszystkim sposób na uciekanie przed ścigającymi i umożliwia dalsze mordowanie, nie stanowi jednak celu samego w sobie, a zbrodniarz nie czerpie z niej wielu innych korzyści, co nie pokrywa się z działaniami, jakie można najczęściej spotkać po naszej stronie srebrnego ekranu.

Mimo tego, że narzekaliśmy dosyć mocno na ten film w recenzji, to uważamy, że warto go obejrzeć, jeśli nie jest się zaznajomionym z thrillerami, albo gdy nie ma się akurat niczego innego pod ręką. To produkcja, która może dać rozrywkę i nie frustruje szczególnie. Niemniej, ma ona też wyraźne wady. Co do kradzieży tożsamości, to uważamy, że choć została ona przedstawiona dosyć ciekawie, to nie znajduje wyraźnego pokrycia w rzeczywistości.